v
Co kryje mrok? I
Zacznijmy od tego, że chcę Wam serdecznie podziękować. Nawet nie wiecie, ile radości dały mi Wasze komentarze D: Mam nadzieję, że Rozdział Pierwszy Was nie rozczaruje. Pamiętajcie jednak, że zwykle bywa tak, że początki są nudne... Marna obrona? Pewnie tak xD 

„Gdy świat kryje się w mroku”

  Słońce leniwie chowa się za szczytem gór. Świat topi się w pomarańczowej poświacie. Jest cudownie. Człowiek ma ochotę zapomnieć o tym, co się dzieję, położyć się na polanie i odpoczywać. Ale tak nie jest. W lesie powoli zapada głucha cisza. Ptaki odlatują w popłochu, a ja biegnę. Przez wiatr przebija się mój krzyk i warkot olbrzymiego wilka. Czarna kula sierści, z olbrzymi kłami, rozbija się o wysokie drzewa, przewracając je. Najgorsze jest to, że jest coraz bliżej. Zaraz zaciśnie na mnie swoje szczęki i zapanuje wieczna cisza. Nie mam już siły. Bo przecież, ile można uciekać przed zgłodniałym wilkołakiem?
     Przewracając się o własne nogi i upadając na twarz, modliłam się, by ktoś mnie uratował. Chciałabym wszystko cofnąć, nie uciec z zamku. Dlaczego byłam taka głupia?! Teraz skończę jako przystawka dla wilkołaka.
     Zamarłam. Jakaś postać wylądował tuż przed moim nosem. Zobaczyłam męskie buty i podniosłam głowę, by zobaczyć, kto to jest. Niestety, istota miała na sobie czarną, poszarpaną pelerynę, a z pod kaptura wystawały jedynie przydługie, białe kły. Wokół niego unosił się czarny pył.
     Serce mi stanęło. To Łowca, Pierwsza Gwiazda. Wyciągnął zza pleców swój wielki miecz, a gdy wilkołak się zbliżył, skoczył w jego stronę i rozciął go na pół. Obserwowałam wszystko z otwartymi oczami. Myślałam, że moje serce wyskoczy zaraz z piersi. Nie odwracaj się, nie odwracaj się, powtarzałam w myślach. Bóg schował zakrwawiony miecz i zaczął biec w stronę Królestwa.
     Odetchnęłam z ulgą. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie dość, że nie pożarł mnie wilkołak, to na dodatek przeżyłam spotkanie z Łowcą! Ale chwila… Czego on chciał? Czyżby wilkołak był Nieczystym. Nie, to nie ma sensu… Oni wykańczają go razem. Uratował mnie? Czyżby to był jakiś żart? Nie wspomnę już o tym, że przecież łaki1 służą Półksiężycowi. Może nie powinno go tu być. Być może złamał rozkaz… To chyba najprawdopodobniejsza wersja wydarzeń.
     Rozejrzałam się, a potem wstałam i wytarłam twarz z błota. Spojrzałam najpierw na rozciętego wilkołaka, którego ciało powoli zaczęło zamieniać się w czarny proch, a potem na niebo, po którym przelatywała piątka bogów. Wiedziałam jedno, właśnie rozpoczął się dzień sądów. Bogowie przybyli do Deidre, a to oznacza, że w naszym królestwie znajduje się Nieczysty. Powinnam o tym powiedzieć królowi. Zapadł już zmierzch, i chociaż nie miałam siły, a moje ciało usilnie protestowało, pobiegłam z powrotem do zamku.

*****
     Cała mokra od potu i brudna od błota, z pajęczyną na twarzy, dotarłam do zamku. Cudowna twierdza, zbudowana z grubego, szarego kamienia. Nie sądziłam, że za nią zatęsknię. W pojedynczych oknach paliło się jeszcze światło świec. Miałam nadzieję, że przemknę niezauważona. Unikając Strażników, musiałam kolejny raz poruszać się między ciemnozielonymi, kłującymi krzewami. Jedno okno było uchylone. Gdy nikt nie patrzył, złapałam za kamienną framugę i wciągnęłam się do środka, a następnie zamknęłam skrzypiące okno. Sala, w której się znajdowałam, była całkowicie pusta. Białe ściany były pokryte brudem, a w licznych miejscach można było zobaczyć pajęczyny. Drewniana podłoga skrzypiała okrutnie. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swojej komnacie. Takie wycieczki to nie dla mnie. Już wiem, że więcej nie zrobię czegoś tak głupiego.
     Przemknęłam jak cień przez korytarze, w mistrzowski sposób unikając Strażników. Zatrzymałam się jednak słysząc kłótnie. Z Sali Tronowej dobiegały odgłosy sprzeczki. Rada usilnie chciała coś wpoić królowi. Przytknęłam ucho do wielkich, dębowych drzwi, by lepiej słyszeć.
- Nawet jeśli zawrzemy pakt z Lasair, to, co stanie się z Aniołami przebywającymi w Królestwie? – usłyszałam zamglony głos mojego ojca.
- Najlepiej by było, gdybyśmy pozostali obojętni. – stwierdził Trzeci Dowódca.
- Demony przejęły już Zachodnią Marchie, nie mamy wyboru! – krzyknął rozwścieczony Pierwszy Dowódca. - Niby zawieramy z nim pakt, a on wysyła Ghule!
- Przymknij się Sonter… Co o  tym myśli Orion? – głos zabrał królewski doradca.
- Smoki już dawno oświadczyły, że wstawią się za nami niezależnie od naszej decyzji. - Pierwszy Dowódca zaśmiał się głośno.
- Nawet oni nie wiedzą, co mamy zrobić w tej sytuacji. Jesteśmy na straconej pozycji.
- Nieważne, którą ze stron poprzemy. Każda decyzja jest zła.
- Och, skoro tak, to może losujmy?!
- Zamilcz! – krzyknął król. – Musimy podjąć decyzje.
- Audiencja u Bogini Iluzji?
- Półksiężyc wyraźnie zakazał udania się do Finn. – odpowiedział Trzeciemu doradca.
- Za długo zwlekaliśmy… Wyślijcie posłańców do Zimowego Królestwa. Czas spotkać się z magami. – oświadczył król.

     - Nie ładnie podsłuchiwać! – Podskoczyłam, przestraszona.
- Yuma! Ucisz się!
- Daj spokój. Niedługo i tak wszyscy będą wiedzieć, co się dzieje.
- Racja, ale… Co w takim razie z tobą?
- Rinne... To już postanowione, a to co słyszałaś jest tego dowodem. Za dwa dni podpisujemy pakt, a za cztery wyjeżdżam do Lasair.
- Yuma, wątpię, żeby to był dobry pomysł.
- Też tak myślę, ale w sumie… To bóg, Rinne! Oczywiście, jeżeli wiesz, o czym myślę. – starsza siostra spojrzała na mnie znacząco. – Oj, przestań robić taką minę! Wszystko będzie dobrze!
- Szczególnie wtedy, gdy Zimowe Królestwa podniosą bunt.
- Co? – Yuma była wyraźnie zdziwiona. – Jaki bunt?
- Prędzej czy później to się stanie. Jeżeli zawrzemy pokój z Półksiężycem, rozpoczniemy wojnę z Finn. Pomyśl, co zrobi większość Aniołów na południu? Na pewno nie będą nam dłużni. Zobaczysz, że ludzie od Harrisa2 ucierpią na tym pakcie najbardziej.
- Pewnie masz racje, ale… Co się z tobą stało? – powiedziała dokładnie mi się przyglądając.
Czułam, że moje policzki zmieniły barwę na czerwoną.
- Ni-nic! – Ruszyłam szybkim krokiem w stronę swojej komnaty.
- Rinne! Gdzie byłaś?! Rinne!
     Patrzyłam na tańczący płomień świecy. Każdy podmuch wiatru od strony okna zmieniał jego kierunek. Wzięłam głęboki oddech. Leżałam na wielkim i miękkim łóżku z czarną pościelą, w mojej olbrzymiej komnacie. Olbrzymiej i pustej. Przed oczami miałam Łowce. Nadal nie mogę uwierzyć w to, co się stało, ale jestem pewna, że coś się święci. Powinnam kogoś o tym powiadomić? Sześć Gwiazd nie działa w ukryciu. Jeżeli przybyli do Deidre, władze już o tym wiedzą.
     Położyłam się na wznak, patrząc na piękny obraz namalowany na suficie. Cztery błękitne smoki połączone ogonami. Miałam wrażenie jakby się poruszały, odsłaniając przedmiot ukryty pod ogonami. Szkoda, że to tylko wyobraźnia. Tylko raz widziałam prawdziwego smoka. W dniu Świętego Słońca, Orion, król smoków, przybył do Deidre. Miałam wtedy sześć lat. Było to tak dawno temu… Anioły i Demony żyły jeszcze ze sobą w zgodzie. To wszystko jednak zmieniło się dwa lata temu... Chociaż wojna nie trwa długo, a ich ruchy są bardzo powolne i tak okropnie ucierpieliśmy! Wielu Strażników poległo, dużo wiosek zostało spalonych… Plugawe istoty! Nie powinny w ogóle istnieć! Odetchnęłam głęboko. Muszę się uspokoić. Chciałabym, żeby wszystko się skończyło, ale wiem, że tak naprawdę wszystko dopiero się zaczyna…

 *****
     Szczęk stali odbijał się od jasnych ścian Sali Ćwiczebnej. Dziewczyna parowała cios za ciosem, następnie przechodząc do ataku. Szybki unik i kolejny silny cios. Mężczyzna już leżał. Kobieta wycelowała miecz w jego stronę, po czym uśmiechnęła się i podała mu rękę, by pomóc mu wstać.
     Westchnęłam. Mogłam jedynie obserwować. Mimo, iż ojciec nie interesuje się jedenastką z trzynaściorga swoich dzieci, nie oznacz to, że możemy robić, co nam się żywnie podoba. Nie dość, że nasze życie jest pełne zakazów, mamy też sporządzony harmonogram na każdy dzień tygodnia. Wczoraj opuściłam wieczorne zajęcia. Gdyby ktokolwiek się o tym dowiedział, prawdopodobnie ogoliliby mnie na łyso… Nie, nie zrobiliby tego. Reprezentuje króla, muszę jakoś wyglądać. Mimo, że nie miałam na to ochoty, poszłam dalej, zostawiając walczących Strażników. Kierowałam się w stronę Wielkiej Sali, na lekcje tańca towarzyskiego… 
     Z obolałymi stopami szłam razem z Yumą na kolejne lekcje, tym razem etykiety. Nic nudniejszego nie mogli wymyślić. Siostra nie odezwała się ani razu. Co jakiś czas patrzyłam na nią kątem oka. Wyglądała na przygnębioną, ale to nie przyćmiewało jej uroku. Złote włosy miała związane w kok, a długa, ciemnozielona i obcisła w niektórych miejscach suknia podkreślała kolor jej oczu. Nagle się ocknęłam. To już jutro. Pewnie to ją gryzło. Jutro podpisujemy pakt. Jeżeli to wszystko dojdzie do skutku, za trzy dni wyjedzie do Lasair. Też nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Wróci czy zostanie tam na zawsze? Nie wiem, kim jest Półksiężyc. Właściwie to nic o nim nie wiadomo. Jest miły i przystojny, a może okrutny i szkaradny? Skarciłam się w myślach. Planuje podbić cały świat! Nie może być miły. Moim umysłem zaczął powoli władać pesymizm. Nie potrafiłabym znieść myśli, że coś złego stało się Yumie. Gdybym tylko mogła coś zrobić… Westchnęłam. Siostra spojrzała się na mnie pytająco.
- Nic, nic. – uśmiechnęłam się.
- Rinne, powiesz mi, gdzie wczoraj byłaś? – mówiła stanowczym tonem. O nie, zaczyna się.
- Już ci przecież mówiłam, nigdzie.
- Poważnie?! – delikatnie się uniosła. – Wyglądałaś jakby cię wóz przejechał! Albo przebiegło po tobie stado koni! Albo…
Zatrzymałam się.
- Yuma, nie denerwuj się. Nic się nie stało. Wyszłam tylko na spacer. Mówię prawdę. – Prawdę i tylko prawdę, po prostu oszczędzam jej szczegółów. Nie spytała „Gonił cię wilkołak?” lub „Spotkałaś może jakiegoś boga?” A ja wyszłam na spacer, tak, żeby nikt mnie nie zauważył, a potem zaatakował mnie wilkołak.
- Niech ci będzie… Chodźmy już na te lekcje.

*****
     Podczas popołudniowych ogłoszeń nie wspomnieli o bogach. Albo o tym niewiedzą, albo coś przed nami zataili. Znajdowałam się w swojej komnacie. Wyciągnęłam spod łóżka drewnianą skrzynię. Otworzyłam ją i na moją twarz od razu wpełzł uśmiech. Wyjęłam z niej szare, niczym niewyróżniające się poniszczone ubrania, i czarną pelerynę z kapturem. Musiałam wyjść na miasto i się czegoś dowiedzieć. Jestem taka podekscytowana! Uwielbiam to robić. Mimo, że na to nie wygląda, ich życie jest dużo ciekawsze!
    Przebrałam się i westchnęłam. Moje myśli znów pobiegły w stronę Yumy. Gdybyśmy były normalne, jak zwykli ludzie, moja siostra mogłaby zostać w królestwie. Ale tak nie jest i nigdy nie będzie. To rzecz, z którą pogodziłam się już dawno temu. Zawsze będziemy inne, zawsze będziemy się wyróżniać. Nie raz myślałam o ucieczce, jednak zawsze źle się to kończyło. Jako dziecko wymyśliłam plan. Miałam zamiar uciec do Zimowego Królestwa. Chciałam zwiedzić Wielką Bibliotekę, zobaczyć gryfy i feniksy, a nawet zdobyć smoka! Zakon Jeźdźców Smoków nadal funkcjonuje, ale pozostała ich jedynie garstka. Smoki nie są ufnymi istotami, a okiełznać je mogli jedynie magowie. Oczywiście ludziom też się to udawało! W naszej historii były ze dwa, może trzy takie przypadki… Ten plan był dobry, tylko niedopracowany. Zawsze udawało mi się wymknąć, więc to nie stanowiło problemu. Jednak nigdy nie byłam na tyle odważna, a teraz nawet mi się to nie opłaca. Zachodnią Marchię przejęły Demony, a ona znajduję się dwa dni drogi od Harrisa. Jeżeli coś pójdzie nie tak, najpierw polegną oni. Tylko w zamku jestem bezpieczna.
     Przemknęłam niezauważona przez korytarze i weszłam do opuszczonej sali. Otworzyłam okno i wyskoczyłam. Było dziwnie pusto. Lepiej dla mnie. Szybkim krokiem poszłam pod Zachodni Mur, który oddziela sekcje mieszkalne od reszty zamku. Założyłam kaptur na głowę i poczułam się swobodnie. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Gdyby mogło tak zostać…
     Na Rynku jak zawsze panował tłok i gwar. To było takie inne, takie wspaniałe. Niebo było czyste, a powietrze rześkie. Z daleka było widać olbrzymie szare mury, otaczające miasto. Zamek lśnił w promieniach słońca. Było bardzo zielono. Ruszyłam w stronę Dolnego Miasta – stolicy szaleńców i dziwaków. Jeżeli chciałam się dowiedzieć, czy coś dziwnego nie miało ostatnio miejsca, musiałam pójść właśnie tam.
      Dolne Miasto było dużo bardziej ponure niż reszta królestwa. Domy z szarego kamienia, mnóstwo barów i spelun, oraz innych miejsc… wcale tego nie polepszały. Niebo zdążyły już zakryć szare chmury. Prawdopodobnie niedługo się rozpada. Nagle wybiły dzwony. Zdziwiłam się. Ogłoszenia o tej porze? Ludzie wokół mnie również wyglądali na zaniepokojonych.
- Obywatele Deidre. – powietrze przeszył głos Królewskiego Doradcy, który odbijał się echem od budynków - Po długich przemyśleniach, Rada podjęła decyzje. Dzisiaj, w dzień Krwawego Księżyca, Królestwo Deidre podpisze pakt z Lasair.
Zaczęłam krzyczeć w myślach. Mieli jeszcze czas! Co się słało?!  Oczy mi się rozszerzyły. Yuma. Już miałam biec w stronę Zamku, gdy usłyszałam czyjś krzyk. Jakieś dziecko wskazywało ręką na Południową Kolumnę. Wokół niej od razu zebrał się tłum gapiów. Podeszłam bliżej i tak jak reszta ludzi zamarłam. Łowca, siedzący na szczycie kolumny, właśnie wyjął swój miecz. Wokół niego zaczęło zbierać się mnóstwo czarnego pyłu. Jego czerwone oczy zabłysły i majestatycznym ruchem ściągnął pelerynę, która rozmyła się w powietrzu, a następnie wstał. Jego miecz rozpadł się na cztery części, które pochwyciły jego cztery ręce. A potem skoczył. Leciał w moją stronę. Tłum krzyknął jednocześnie:
- Nieczysty!

W tej chwili powinnam podziękować mojej  drogiej B., która poprawiła moje błędy. Bez niej prolog i rozdział pierwszy wyglądałby dużo gorzej :D

1 Mam tu namyśli wilkołaki, lisołaki, kotołaki i całą resztę. Tak, jest ich trochę :D

2 Harris Yasume - młodszy brat Kaoru3, władca Zimowego Królestwa.

3 Kaoru Yasume - król Deidre.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie toleruje spamu pod postami. Do tego służy odpowiednia zakładka. Wszelkie śmieszne komentarz typu "Fajny blog, wpadnij do mnie" będą usuwane!

Zabrania się kopiowania/powielania tekstów, ich fragmentów i opisów oraz pozostałych treści bez zgody autora zgodnie z ustawą z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2006 r. Nr 90, poz. 631 (Dz. U. z 2006 r. Nr 90, poz. 631 z późn. zm.)