"Nie rań osoby, której nie możesz zabić"
Otworzyłam szeroko swoje szare oczy, wybudzona ze snu, który trwał już kilka lat. Wzięłam głęboki oddech, a moje ciało zaczęło trząść się z przerażenia. Przed oczami miałam ciemność. Próbowałam sobie przypomnieć, co się stało, gdzie się teraz znajduję, ale na próżno. W mojej głowie panowała pustka. Byłam w czymś uwięziona. Materiał, z którego to coś było wykonane, przypominał kamień. Był zimny i gładki. Spróbowałam się ruszyć, lecz na daremno. Owy kamień otulał całe moje ciało. Próbowałam krzyczeć, lecz żaden dźwięk nie wydobywał się z mych ust. Może jestem martwa? Lecz co przyczyniło się do mojej śmierci? Nie powinnam zmienić się w proch, a może jestem duszą, która bez ciała została uwięziona na wieki?
Ten stan trwał kolejne kilka lat, a przynajmniej tak myślałam. Czas, który spędziłam w skorupie ciągnął się w nieskończoność. Zastanawiałam się, czym jest spowodowany fakt, że nie czułam zimna, ani głodu. Może naprawdę jestem martwa?
Przestałam się zastanawiać nad tym, co spowodowało moją śmierć. Nie potrafiłam już zasnąć i przestałam odczuwać strach. Byłam pozbawiona jakichkolwiek emocji. Pozostała we mnie jedynie głucha cisza.
Niespodziewanie usłyszałam dźwięk rozbijanego szkła. Zamknęłam oczy, próbując się w to wsłuchać. Najprzyjemniejsze, co mogłam sobie wyobrazić. Otworzyłam oczy, po czym ujrzałam, jak skorupa, która mnie otacza, pęka. Oślepiająca jasność wyłoniła się przede mną. Usłyszałam śpiew ptaków i szum drzew. Pod moimi nogami znajdowała się trawa oraz liczne fioletowe kwiaty. Wyszłam na powierzchnie otumaniona, rozkoszując się świeżym powietrzem. Rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się na wzgórzu, a za moimi placami rosło wysokie drzewo. U podnóża rozciągało się ogromne miasto, otoczone wysokimi, białymi murami.
Nagle upadłam na kolana, co było spowodowane silnym bólem głowy. Wysoki dźwięk opanował moje ciało, wyginając je z bólu, który jednak po chwili ustał. Wszystkie moje wspomnienia powróciły w mgnieniu oka. Przerażanie zniknęło z mojej twarzy, a wpełzł na nią szyderczy uśmiech. Źrenice rozszerzyły się do granic swoich możliwości – były teraz puste, tak samo, jak ja.
Miałam racje myśląc, że umarłam. Pozostała we mnie jedynie nienawiść, która gromadzona przez lata, ma teraz okazje wyjść na powierzchnie.
- Zrównam z ziemią Zintron.
Ło, fajny początek. Szczególnie ostatnie akapity nadają historii ciekawy obrót. Bardzo chętnie będę czytać dalej. :3
OdpowiedzUsuńps. W przedostatnim zdaniu jest literówka, powinno być 'nienawiść'. ^^
No przynajmniej jest lepszy niż ten, który został opublikowany na początku. Skoro masz zamiar dalej czytać,to przypadkiem nie wchodź na bloga pierwotnego z 40D, bo się załamiesz ;D
UsuńO! Bardzo dziękuję, już poprawiłam. Co zrobić, skoro ja ślepa jestem? xD